Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że można zjeść posiłek nie oglądając w trakcie telewizji czy nie czytając książki lub kwejków i tym podobnych. Za nic sobie miałam przestrogi dietetyków, a porady w stylu „Gdy jesz to skup się na jedzeniu” zbywałam jedynie pełnym pogardy prychnięciem. Do czasu.
Staram się raczej nie jeść słodyczy, ale kiedyś, już nie pamiętam z jakiej okazji, dostałam od kogoś opakowanie ptasiego mleczka. Było to ogromne, prawie kilogramowe opakowanie. Akurat nie miałam nic ważniejszego do roboty, więc usiadłam przy komputerze z zamiarem nadrobienia zaległości na moich ulubionych humorystycznych i ploteczkowych stronach. Otworzyłam opakowanie z ptasim mleczkiem i postawiłam je obok. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zjadłam pierwsze „piętro” i dobrałam się do drugiej warstwy. Z transu wyrwałam się dopiero w momencie, gdy moja ręka zamiast na miękką, czekoladową kostkę, natrafiła na szorstki karton. Pożarłam całe opakowanie, nie wiedząc nawet kiedy. O związanych z moim karygodnym łakomstwem dolegliwościach nie będę się tu może rozpisywać, ale zapewniam, że do tej pory ( a od tego momentu minęły już jakieś 3 lata) już sam widok ptasiego mleczka wywołuje u mnie dreszcz obrzydzenia.
Dlatego raczej staram się nie rozpraszać niczym przy jedzeniu, bo wtedy mam wrażenie, że praktycznie nic nie zjadłam, nawet jeśli w rzeczywistości było całkiem inaczej. Niestety, dalej lubię podjadać coś przy książce czy komputerze i zdarza mi się to od czasu do czasu. Wtedy jednak staram się, żeby to były bakalie, pestki słonecznika albo ćwiartki jabłek albo innych owoców, a nie cały obiad ;). Są jednak takie potrawy, których jedzenie przy wykonywaniu jakiejkolwiek innej czynności jest szczególnie niewskazane. W moim przypadku jest to na pewno spaghetti z sosem pomidorowym, podczas jedzenia którego wystarczy chwila nieuwagi by nitki utaplane czerwonym sosem stały się ekstrawagancką zakładką książki lub monitor po chwili był upstrzony trudną do usunięcia z substancją (nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, by musiał czyścić monitor swojego komputera z zaschniętego pomidorowego sosu). A że spaghetti jem często, to podam mój ulubiony (bo arcyprosty) przepis na wypadek, gdyby ktoś potrzebował dodatkowej motywacji, by w trakcie jedzenia nie robić miliona innych rzeczy ;).
Spaghetti z sosem pomidorowym
Potrzebne składniki (1 porcja)
- makaron spaghetti
- przecier pomidorowy typu „passata” (tzw. włoskie purée z pomidorów)
- łyżka oleju
- koncerat pomidorowy
- pół małej cebuli
- łyżeczka startego parmezanu lub innego sera
- sól i pieprz
Sposób przyrządznia
- Na oleju podsmażyć posiekaną drobno cebulę.
- Gdy cebula się zeszkli dodać kilka łyżek passaty z pomidorów i łyżkę koncentratu. Posolić i popieprzyć (najlepszy będzie pieprz kolorowy z młynka)
- Gotować mieszając przez jakieś 5 minut.
- Wymieszać z makaronem, posypać startym serem i gotowe :).